Cerkiew w Radrużu na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO

Nie wiem, czy jesteście na bieżąco w kwestii tejże listy. Ja tak, bo kiedy na Wielkanoc wybraliśmy się w Beskid Niski, dowiedziałam się przy okazji zwiedzania cerkwi w Kwiatoniu, że w projekcie uzupełnienia tej listy było aż 16 ukraińskich i polskich cerkwi rejonu Karpat. Śledziłam temat. Kiedy w poprzednim tygodniu ogłoszone zostały te nowe miejsca, wśród których znajduje się również cerkiew św. Paraskewy w Radrużu, postanowiłam Wam to miejsce przedstawić. To dla mnie trochę wstydliwy temat. A dlaczego?

Jeśli spojrzeć na mapę województwa podkarpackiego, to z Cieszanowa, z którego pochodzę, do Radruża jest dokładnie 27 kilometrów. Niedaleko, prawda? Dacie wiarę, że ja tam nigdy wcześniej nie byłam?! Do dziś zastanawiam się, jak to możliwe, że nie dotarłam tam z żadną wycieczką szkolną czy zwyczajnie w któryś weekend rowerem? Nadrabiam teraz i dzielę się tym z Wami, bo może ktoś zawita w tamte rejony i skorzysta z mojej rady, by to miejsce odwiedzić. Kiedy zabieram Tomka w moje rodzinne strony, staram się za każdym razem pokazać mu coś atrakcyjnego i nowego. A tego tam sporo, bo Cieszanów zahacza o południowe Roztocze, a to już atrakcja sama w sobie. Poza tym szlak cerkiewny jest tam dość rozbudowany, a przy okazji można zwiedzać bunkry znajdujące się na linii Mołotowa.

W 2011 roku w czasie długiego weekendu sierpniowego, udaliśmy się znowu na Dziki Wschód, jak lubi go określać Tomek*). Zrobiliśmy sobie wtedy wycieczkę po okolicy. Jednym z miejsc, które odwiedziliśmy, była właśnie ta cerkiew pod wezwaniem św. Paraskewy.  Są dwa powody, dla których uważam to miejsce za warte odwiedzenia:
– położenie
– patron, a dokładniej patronka świątyni.

Cerkiew znajduje się niedaleko Horyńca-Zdroju i jak sama nazwa wskazuje jest tam sanatorium. Można po męczącym zwiedzaniu wybrać się tam na relaks na basenie lub zorganizować sobie okłady borowiną. Poza tym tereny nie należą do górzystych, a wręcz przeciwnie. Ja nazywałam je zawsze takimi, co to walec po nich przejechał. Są one zatem świetne na wycieczki rowerowe dla niewymagających. Jak wyglądają okolice, można zobaczyć w galerii.

Drugi powód to osoba święta, która jest patronem cerkwi. Do niedawna sądziłam, że Paraskewa (które to imię często jest wymawiane niepoprawnie Parasekwa lub Paraskiewa) to mężczyzna. Nic bardziej mylnego. To święta, czyli kobieta, czczona głównie na Bałkanach. Co jest jednak ciekawostką, to fakt, że Polsce znajduje się ponad 30 cerkwi pod jej wezwaniem. Ciekawe zjawisko, którego jednak nie potrafiłam rozgryźć. :)

O samej cerkwi pisać nie będę, bo można sobie o niej w wielu miejscach poczytać, szczególnie teraz, kiedy głośno o cerkwi za sprawą listy dziedzictwa UNESCO. A dwie strony polecam szczególnie, jeśli ktoś wybierałby się w tamte rejony. Tutaj znajdują się informacje o wielu ciekawych szlakach i miejscach, a wszystko okraszone historią. Tutaj zaś konkretniejsze informacje o samej cerkwi i jej charakterystyka.
Zapraszam również do małej galerii z tamtego wyjazdu.

[Not a valid template]

 

____
*) Uzasadnieniem była wtedy droga, jaka doprowadziła nas do tytułowej cerkwi. Nasza nawigacja uznała, że polami też damy radę. Jakby dokładnie wiedziała, że samochód ma napęd na cztery koła. :)

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

3 komentarze

  1. Ludzie, dajcie już spokoj. Graficznie to fatalne, notki piszecie dla sztuki bo nikt ich nie czyta i nie komentuje, na Fejsbuku tylko znajomi was lajkują albo sami siebie lajkujecie… Trochę żenujące to…

    Nikt tego nie czyta, czas to zrozumieć. Są masy świetnych podróżników, którzy zdobywają genialne doświadczenia, miejsca, zdjęcia, ale… to nie Wy. Samo jeżdżenie raz, dwa razy do roku do odwiedzanych masowo przez “turystów” miejsc nie spowoduje, że można się mienić blogiem trampingowym. Trochę pokory. Lepiej byście zrobili zamykajac tą żałosną i brzydką stronkę której nikt nie czyta, oszczędzicie chociaż trochę klasy i odrobinę szacunku, bo tak to tylko śmiech po kątach słychać na Atlantydzie z “podróżnikow z poprostupodroz”, acz wstyd słuchać.

    Dobra rada.

    Napisz odpowiedź
  2. Drogi Profesorze,
    Nie damy spokoju! Dokładnie wiemy jakie mankamenty ma nasz blog, wiemy po co to piszemy, nie musimy sie nikomu z tego tłumaczyć. Pojawiające sie czasem komentarze, nie tylko pisemne, dowodzą, że jednak KTOŚ to czyta. A że komentują na FB znajomi, to zadowalające dla nas, na pewno nie żenujące.
    Zgodzę się, że jest masa świetnych podróżników, jednak my nigdzie nie twierdzimy, że ich nie ma, a sami za takowych się nie podajemy. Nasze wyjazdy są całkiem zwyczajne, nie odkrywamy świata, tylko go poznajemy i przeżywamy na swój sposób, to nasz cel. Nigdzie też nie uznałam, że moje zdjęcia są genialne, tutaj pokory mi nie brakuje. Uczę się, ale skoro Twoim zdaniem nikt tego nie czyta i nie ogląda, to na czym polega Twój problem?! Kwestie turysta vs. podróżnik zostawiam, bo to temat rzeka. Uważam natomiast, że nasz styl podrózowania JEST trampingowy, zatem tego bloga mamy prawo nazwać sobie trampingowym, Ty masz prawo uważać inaczej i już. Kasę na bloga wydajemy swoją i będziemy ją wydawać jak nam się podoba, nikomu, Tobie również, nic do tego. Kwestie szacunku i śmiechu po kątach w miejscu slajdowisk zostawiam bez komentarza, bo samo dzielenie się tego typu aktywnością jest żenujące. A wstydzić się nie mamy czego: fakt, że spełniamy swoje pragnienia i jedziemy sami zobaczyć miejsca, zamiast oglądać je na pokazach to dla nas powód do dumy raczej. Nawet jeśli są to miejsca masowo odwiedzane, bo co złego w tym, że my tez chcemy je zobaczyć i mieć swoje na ich temat zdanie? Dla mnie nic.
    Rady tej nie traktujemy jako dla nas dobrą, a skoro dla Ciebie bywanie tutaj to taka mordęga to nie zapraszam.

    Napisz odpowiedź
  3. Wreszcie poczułem się prawdziwym blogerem, bo mamy pierwszego hejtera. Choć bidne toto, choć niedowartościwane, ale i tak – jupi! No, to nakarmimy trochę trolla, może to mu podniesie niską samoocenę. :)

    Uważam, że blog nasz jest najzajebistszym blogiem trampingowym w Internecie, tak w kwestii grafiki, jak i publikowanych na nim tekstów czy zdjęć. A ja i Ewa jesteśmy najlepszymi podróżnikami pod słońcem. Masz z tym jakiś problem? Najwyraźniej tak. Ale uargumentować swojej opinii to Ty za bardzo nie potrafisz. Zresztą, nikt Cię nie zmusza do czytania najzajebistszego bloga trampingowego w Internecie. A już zwłaszcza nikt nie oczekuje od Ciebie żadnych… ahem… “rad”. Wiem, ze masz wakacje, widzę, że rodzice zdjęli bana na komputer, ale może lepiej już zacząć się przygotowywać do egzaminu gimnazjalnego?

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź