Płynie Wisła, płynie…
Jak tak sobie czytam te indyjskie opowieści, to się zastanawiam, jak to się dzieje, że ludzi tak ciekawią dalekie krainy. Co można znaleźć tam, czego nie oferuje własny kraj?
Ależ nie chodzi mi o to, aby nie wyjeżdzać. Wręcz przeciwnie. Nie ma lepszej lokaty oszczędności, aniżeli inwestycja w podróż. Ja również jestem zarażony podróżowaniem. Właściwie ostatnie wakacje w Polsce spędziłem pięć lat temu. A co mi tam, pochwalę się: na początku był Krym (Symferopol, Sewastopol, Ałupka, Jałta, Sudak), rok później miesiąć w vanie w fruu przed siebie po “hameryce” (Cleveland, Detroit, Góry Skaliste, Salt Lake City, Zion National Park, Wielki Kanion, Las Vegas, Reno, Sacramento, San Francisco, Los Angeles, Palm Springs, San Diego, Dallas, Nowy Jork), w następnym roku udało mi się zaplanować wyprawę na Hawaje na wyspę Oahu, do Honolulu, niestety tylko jedną wyspę zwiedziliśmy, poprzednie wakacje: Bahamy, Jamajka, Kajmany, Meksyk, wprawdzie ekspresowo, nawet nie zdąży łem liznąć prawdziwej kultury tych krajów, ale liczy się ;) Może kiedyś napiszę o tym cosik więcej…
A więc, wracając do punktu wyjścia: skąd w człowieku taka ciekawość świata? Czemu porzuca wszystko i rusza przed siebie w nieznane? Dlaczego nie zważając na niebezpieczeństwo, rozpycha się łokciami i wciska w obcą kulturę?
Według mnie: oświecenie. Tak, dobrze przeczytaliście. Oświecenie. Nie ma przyjemniejszego uczucia w życiu. Kiedy można odkryć dystans, nabyć innej perspektywy, spojrzeć na siebie, swój kraj, swoją kulturę jako coś względnego.
Że nie wszystko jest tak skonstruowane na świecie jak mi się wydawało. Są inne nurty, inne rozwiązania, inne obyczaje. I przyjemnie się tym zachłysnąć. I mieć szansę spojrzeć nie tyle na swój kraj, co na samego siebie z dystansem. Lepiej zrozumieć, że jesteśmy tylko tabula rasa, którą zabazgrało coś, na co nie mieliśmy wpływu.
I po to warto wyjechać. Aby to odbazgrać ;) Poprawić błędy, poczynić małe lub większe korekty. Poczuć się oświeconym…
(uffff, a może przesadziłem z tą filozofią? ;-P )