Blisko zera
Jakieś siedem tygodni temu, może trochę więcej, odkryłem, że mam jakiś wrodzony talent do modyfikowania kodu tego bloga. I że przynosi to nawet w miarę zamierzone efekty! Efekty osiągane, co prawda, w kilku próbach i po paru katastrofach…
No, ale do tej pory to ja znałem tylko parę podstawowych tagów HTML , których gdzieś tam kiedyś (na studiach magisterskich) mnie nauczyli. Ot, w ramach dokształcania atechnicznych humanistów w zakresie obsługi komputera w ogóle, a Internetu w szczególności. ;)
W każdym razie pierwszym, co zrobiłem z tym nieoczekiwanym odkryciem, było ustawienie “odliczanie” do wyjazdu w podróż dookoła świata na bocznym pasku tego bloga, ot, dla zabawy. A potem ustawiłem”odliczanie” do wyjazdu do Syrii i Jordanii. W międzyczasie, przy okazji eksperymentów z tym “odliczaniem” okazało się niestety, że licznik po przekroczeniu daty 0 pokazuje liczby ujemne… Poradziłem sobie z tym po kilku dniach, bez proszenia o pomoc kolegów-informatyków i współpracowników-webdesignerów. I jestem z siebie niesamowicie dumny, zwłaszcza, że rozwiązanie problemu miało związek z jedną bardzo poważną operacją matematyczną! A ja i matematyka jesteśmy… no, jakby to napisać… niekompatybilni.
No, i wreszcie – stało się! Za parę godzin ten bliskowschodni licznik dobije do zera. Jestem prawie spakowany. No, oficjalnie spakowany będę wieczorem, bo na razie wszystkie rzeczy leżą zgromadzone na środku pokoju, obok plecaka. Klasyczna Reisefieber swój zenit osiągnie jutro rano, choć już teraz nie mogę wysiedzieć w pracy. Ostatni raz na Bliskim Wschodzie byłem w Iraku z Rodzicami, chyba ze ćwierć wieku temu. I choć miałem wtedy jakieś 6 lat, to wciąż pamiętam obrazy jak z Baśni z tysiąca i jednej nocy – palmy, upał, meczety, pustynie, wielbłądy, Arabowie, zapach i smak przypraw, których wcześniej nie znałem… To taka moja pierwsza (pierwotna?) Azja; Azja całkiem inna niż ta, do której przywykłem niedawno, podczas wyprawy do Indii czy Azji Południowo-Wschodniej. Tamta Azja, oglądana oczami dzieciaka, dla którego wcześniej najbardziej egzotycznym rejonem świata było polskie wybrzeże Bałtyku w wakacje, była naprawdę magiczna.
O dziwo, kiedy w weekend przejrzałem sobie stare zdjęcia z Iraku, wrażenia pozostały niezmienne; to samo zauroczenie, jakie przeżyłem prawie 25 lat temu. Ciekaw jestem, jak Bliski Wschód wygląda teraz. Ciekaw jestem, czy bliskowschodnia magia zadziała po raz drugi, kiedy blogowy gadżet zacznie powoli odliczać nasze dni w podróży.
piątek, 18. grudnia 2009
Syria, właśnie niedawno wróciłem i zazdroszczę Ci, że zaraz tam będziesz, a dla mnie już po wszystkim :) Myślę, że czeka Cię sporo wrażeń i że będziesz zadowolony. Udanej podróży!!!