Piramidy, piramidy i jeszcze raz piramidy!
Egipt. Wyobraźcie sobie, że poza plażami i wygodnymi kurortami wypoczynkowymi ma do zaoferowania naprawdę wiele! Sama byłam i chyba wciąż jestem zaskoczona tym, co ma do zaoferowania. Starożytne zabytki. Tylko wiecie, takie naprawdę starożytne, takie, co to mają ponad 4 tysiące lat! Świetne miejsca do uprawiania sportów wodnych. Oazy, niesamowite pustynie i wiele, wiele więcej. Dziś, kiedy tam właśnie jest tak niespokojnie, zapraszam Was na pierwszą fotograficzną wycieczkę po atrakcjach tego pięknego kraju, który ja miałam okazję zobaczyć w spokoju.
Na tak zwany pierwszy ogień przygotowałam piramidy. Są one chyba jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Egiptu i jednocześnie świata starożytnego.
Naszym celem były następujące miejsca:
– w Gizie: piramida Cheopsa to cud świata starożytnego – jedyny ocalały!
– w Sakkarze: schodkowa piramida Dżesera
– w Dahsur: łamana piramida Snofru i piramida Czerwona
Pierwszy kompleks zobaczyliśmy na samym początku podróży, dwa ostatnie pod koniec. W pierwszym konwoje z kurortów oraz napastliwi naciągacze dawali się we znaki. W drugim było umiarkowanie, bo jest to miejsce odwiedzin, ale nie tak popularne, jak Giza. Natomiast w Dahsur byliśmy jedynymi zwiedzającymi. Kiedy wychodziliśmy z piramidy Czerwonej, przyszły jakieś trzy osoby. Miejsce zupełnie niedoceniane. Może dlatego, że aby wybrać się do Sakkary i Dahsur, trzeba wynająć taksówkę i spędzić pół dnia na zwiedzaniu i przemieszczaniu się wzdłuż nieciekawego kanału Nilu? Nie wiem. Nam czasu starczyło, a po tygodniu spędzonym w oazach mieliśmy na chwilę dość miasta i wycieczka taka była całkiem przyjemną odskocznią od gwaru ulic stolicy.
Odwiedzić można dwie z tych piramid. Zwiedzić, czyli zejść w dół i obejrzeć grobowce. W piramidzie Cheopsa jest zdecydowanie ciasno. Trzeba się przeciskać w wąskim korytarzyku i mijać z innymi zwiedzającymi. W piramidzie Czerwonej żywej duszy nie ujrzysz i swobodnie zejdziesz w dół. Wprawdzie w okolicach komór grobowych śmierdzi brak powietrza*), ale i tak warto zobaczyć wnętrze. ;) Swoją drogą: budować górę, żeby schodzić w niej w dół?! Ech, ci Egipcjanie… :D
Koniec końców, każde z tych miejsc miało jednak swój urok. Giza to miejsce, o którym czytałam jeszcze w “ogólniaku”, kiedy namiętnie kompletowałam tomy Historii Starożytnej. O innych piramidach coś tam mi się o uszy obiło, ale wiadomości te były mocno pobieżnie. Dzięki temu kolejny raz przekonałam się, jak podróże kształcą! Siedzi człowiek przed taką budowlą i się zastanawia, czyta, myśli, dyskutuje. Uwielbiam te momenty!
Mam zatem nadzieję, że taka chwila spotka Was teraz! :)
[Not a valid template]________
*) Kto śledzi nasze losy na bieżąco, pamięta, jak na filmie Tomek skwitował tym tekstem moje narzekania na brzydki zapach, amoniaku swoją drogą.
piątek, 2. grudnia 2011
a Wy wciąż w piramidach :) jednak podoba się :)
przepiękne zdjęcia, bardzo spodobał mi się Twój komentarz o budowie w górę :)
pozdrawiam, miłego weekendu
piątek, 2. grudnia 2011
Piramidy są jedyne w swoim rodzaju.:) Ja byłam przekonana, że jeśli zwiedza się piramidę to raczej jakoś tak na poziomie wejścia, a tu zaskoczonko! Udanego również!
środa, 7. grudnia 2011
interesująca relacja ,a zdjęcia zachwycające i czekam na relacje z Wietnamu życząc zdrowych,pogodnych i pełnych wrażeń turystycznych na azjatyckim szlaku…