Miesiąc jawajski: Borobudur – buddyjska świątynia w dżungli
Wzniesienie tego kompleksu świątynnego zlecili władcy dynastii Sailendra ok. 780 roku n.e. Budowano go przez 80 lat. Ułożono dwa miliony rzeźbionych i bogato dekorowanych bloków. Świątynia ma 121,66 metrów długości i 35,40 metrów wysokości. Składa się z 9 poziomów tarasów, które zdobione są setkami posągów Buddy. Na terenie całej świątyni znajduje się 505 posągów i 73 stupy. W 1973 roku przeprowadzono gruntowną konserwację miejsca, a od 1991 roku świątynia znajduje się na liście zabytków UNESCO. Ten opis robi wrażenie, prawda? Zobaczcie, jest tego więcej!
Co więcej, budowla jest dość wytrzymała. Przetrwała bowiem wybuchowe prochy wulkanu Merapi i trzęsienie ziemi z 2006 roku. Dzięki temu można podziwiać ją prawie taką samą, jak 1200 lat temu. Położenie na wzgórzu wśród pól ryżowych i w otoczeniu palm sprawia, że to jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc Azji południowo-wschodniej.
Z racji tego, że świątynia wznosi się wysoko, jest dość popularnym miejscem odwiedzin w porach wschodu lub zachodu słońca. Nam zamarzył się wschód. A była to nie lada wyprawa, bo przede wszystkim trzeba było wcześnie wstać. Wcześnie, to znaczy jakoś po 4:00 nad ranem. Na wakacjach to niesamowity wyczyn. Jak się później okazało, dojazd na wschód słońca do świątyni to też wyczyn. Próbowaliśmy najpierw wsiąść do autobusu, który miał jechać z Yogyakarty z konkretnego miejsca. Nie pojechał. Próbowaliśmy złapać autostop. Nic nie jechało. Przewijały się tylko co jakiś czas taksówki. W końcu złapaliśmy jedną i z nadzieją, że ze stacji Jombor złapiemy autobus, pojechaliśmy. Na stacji przesiadkowej, niestety, najpierw nie było żywej duszy, a później… a później to już wzeszło słońce, więc nasz misterny plan upadł z jego pierwszymi promieniami. Co nie znaczy, że zrezygnowaliśmy ze zwiedzania tego słynnego miejsca. Co to, to nie!
Świątynia już samym położeniem robi wrażenie. Wysiada się z autobusu, przechodzi przez ogromny parking, kupuje bilety i wchodzi. Po krótkim spacerze wyłania się wzgórze zabudowane opisanymi wcześniej posągami i kamieniami. Wyrasta w środku dżungli i w otoczeniu palm. Wchodząc w ten rejon należy pamiętać, że zwiedzamy świątynię buddyjską, dlatego sposób zwiedzania oraz jego kierunek są ściśle określone i mają duchowe znaczenie. Zacząć należy od głównego wejścia znajdującego się na wschodzie i podążać zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Pozwoli nam to nie tylko obejrzeć każdy taras i figury na nim, ale jednocześnie będziemy mogli na blokach oglądać sceny z życia na relifach. To zwiedzanie jest formą modlitwy, bowiem taka piramidalna konstrukcja przeznaczona jest do rytualnej pielgrzymki. W dolnych partiach jest sporo scenek dotyczących życia zdominowanego przez pożądanie i pasje. Można tam oglądać dobrych ludzi nagradzanych reinkarnacją w lepszej formie życia, a złych degradowanych w tej reinkarnacji. Niektóre z tych scen wyglądają podobnie do tych poniżej:
I w zasadzie powyższe punkty są kluczowymi w związku z tym miejscem i budowlą. Wrażenie robi ogromne. Ja chętnie wróciłabym w to miejsce raz jeszcze o świcie i została tam cały dzień aż do zmroku, by mieć okazję oglądać ją właśnie w tak różnorodnych promieniach słońca. Choć miejsce to różni się wszystkim, co możliwe od kościołów czy innych znanych mi świątyń, to cisza i spokój, które są tutaj szanowane przez zwiedzających, pozwala poczuć się wyjątkowo.
Stupy na najwyższym tarasie świątyni
Stupy z widokiem na okalającą dżunglę
Jeden z ponad pięciuset posągów Buddy
Spojrzenie na świątynię przed wyjściem
niedziela, 17. lutego 2013
Z przyjemnością przeczytałem i powspominałem. Byłem tam 3 lata temu i zwiedzałem to fantastyczne miejsce. Cała wyspa Jawa jest fantastyczna i ciekawa – wulkan Bromo , Prambanan i inne…
Pozdrawiam :)
piątek, 1. marca 2013
Pojechac tam to moje marzenie, mialam sie wybrac w tym roku, ale juz wiem, ze nic z tego… Wiec mam nadzieje, ze przyszly rok to bedzie moj rok!!! Wszystkiego najlepszego i samych owocnych podrozy
wtorek, 5. marca 2013
Pati! Dzieki za mile słowa i życzenia. Zasem grunt to dobry plan, a ze w czasie sie rozciagnie, to tylko przeszkoda do pokonania, a nie stracony cel!:) Pozdrawiam!
wtorek, 5. marca 2013
Mega klimat i te fotki. W pewnym sensie przypomina mi to Burme, a z drugiej strony usmiecham sie sama do siebie, bo przypomina mi sie moj zywot w Siem Reap, Kambodzy :)
wtorek, 5. marca 2013
Agness, właśnie mi ten klimat buddyjski baardzo mocno kojarzy sie z tymi dwoma krajami, o ktorych piszesz, choć żadnego jeszcze nie odwiedziłam.:) Birme mamy w planie w tym roku, wiec w polowie bede wiedziec o czym piszesz. A Ty “nadajesz” wlasnie z Siem Reap?:)