Sushi, “waterfails” i most na rzece Kwai
Kanchanaburi. Dojechaliśmy z Bangkoku popołudniu i spędziliśmy tam noc z 12. na 13. kwietnia 2009. Bardzo ważna data dla ludzkości! :)
Wieczorem wybraliśmy się na tajski night market, gdzie Ewka po raz pierwszy w życiu – za moją namową i po niejakim wahaniu (ale że surowa ryba???) – zjadła ogromną porcję sushi. Od tamtej pory jest prawie taką fanką sushi, jak ja.
Potem, w środku nocy, zobaczyliśmy ten słynny most na rzece Kwai, który w czasie drugiej wojny światowej budowali alianccy jeńcy pod czujnym okiem Japończyków okupujących Indochiny. Przespaliśmy się domku na tratwie, a cały następny dzień spędziliśmy w Erawan National Park, gdzie można podziwiać niesamowite wodospady. Aha, normalnie wodospady określa się po angielsku waterfalls; ale wg Tajów powinno to jednak być waterfails. Cóż, oni zawsze wszystko wiedzą najlepiej.
piątek, 12. lutego 2010
Właśnie sushi! Ja chce na sushi!
A poza tym dodam tylko od siebie, że most na rzece Kwai jest baaaardzo daleko od night marketu. Liczyłam, ze bedzie to całkiem miły, wieczorny, żeby nie napisac romantyczny, spacer. Mily to był, ale po jakimś czasie, kiedy mostu ani widu, ani słychu, zaczęłam sie niecierpliwić.:) A wodospady w Erawan to miejsce do odwiedzenia z typu ” a must”. Wprawdzie termin w jakim my to zrobilismy, tajski Nowy Rok, nie byl najlepszy, bo przyjechali tam chyba wszyscy z Bangkoku i okolic na sieste niedzielna przy szumach wody. Przekonalam sie jednak, ze Tajowie nie lubia wchodzic do gory na wzgórza, zatem wyższe partie wodne pozostały mniej zatloczone.
piątek, 12. lutego 2010
No, to co Cię powstrzymuje, żeby zamówić dwa zestawy w “Haiku”? :)
Dorzucę sprostowanie: sjesta była poniedziałkowa, bo akurat Songkran wypadł w 2009 w poniedziałek, 13. kwietnia. Notabene, Lany Poniedziałek. ;)
I to nie to, że Tajowie nie lubią chodzić do góry. Po prostu powyżej któregoś tam stopnia wodospadów nie wolno było wnosić jedzenia. A Tajowie bardziej od chodzenia lubią permanentnie jeść. Ja nie wiem, jak te Tajki trzymają taaaaaką linię. :D
piątek, 12. lutego 2010
Pracuje nad tym sushi.:P
Odnosnie sprostowania, to racja, ta sjesta była poniedziałkowa, głownie dlatego, że Songkran trwa od 13-15 kwietnia. Z tym jedzeniem to rzeczywiście, to był zasadniczy powód.
Ale że te 30 Tajek? :>
To ci sie chyba na oczy rzuciło w tych wodospadowych oparach.:P
piątek, 12. lutego 2010
No, co? To był przecież “Dzień 30 Tajek dla Tomka”! I zasadniczo wybrałaś mi ze 25 takich, które od biedy mogłyby być. Nie wiem, o jakich oparach mówisz, bo odrzuciłem wszystkie powyżej 30tki (tak na oko); ciężarne; dzieciate; nie-ciężarne, ale o obwodzie w pasie powyżej 70 cm (tak na oko); bez zęba na przedzie. A w sumie z pięć max było takich. :D
piątek, 12. lutego 2010
No widzisz z tych Tajek zrobiło się raptem pięć. :) Ale basta, bo ktos pomysli, że ne lubie Tajek,a przeciez one tez robia pysznego phat thai’a.
piątek, 12. lutego 2010
Oj, pięć to zostało odrzucony przez Najwyższą Komisję Oceniającą W Jednej Osobie. :)
I tak, phat thaia też. Choć nie wiem, czy akurat te z Patongu.