Syria stopem
Przestawilismy sie na podrozowanie stopem, bo w Syrii jest to niezwykle latwe: zwykle w ciagu kilku minut ktos sie zatrzymuje. Ludzie sa ogromnie mili i przy okazji cwiczymy nasz jezyk migowy w jezyku arabskim. :) Idzie nam coraz lepiej! :)
Z Damaszku pojechalismy do Maluli, malowniczo polozonego miasteczka z ludnoscia chrzescijanska. Zwiedzilismy kilka kosciolow, obok ktorych byly takze zbudowane meczety, a takze klasztor sw. Tekli. Malula to jedyna miejscowosc na swiecie, gdzie jeszcze wciaz uzywa sie jezyka aramejskiego, czyli jezyka, w ktorym porozumiewal sie Jezus. Pytalismy kilku osob, czy mowia po aramejsku, zwykle slyszelismy, ze znaja i rozumieja, natomiast na co dzien uzywaja arabskiego.
z Maluli, rowniez stopem, pojechaismy do Deir Mar Musa, pieknie polozonego klasztoru na zboczu gory. Wybudowany w w XII wieku jako klasztor prawoslawny, pozniej mocno podupadl. Pod koniec lat ’80 byly Jezuita z Wloch wyremontowal go z pomoca miejscowej ludnosci i zalozyl w nim nowy ruch katolicki, ktory ma na celu budowanie dialogu pomiedzy Muzulmanami i Chrzescijanami. W klasztorze na stale mieszka kilka osob, a w ciagu roku przybywa tam wiele osob, ktore chca sie z nimi pomodlic, zrealizowac projekty wspierajace dzialania tej komuny, a takze po prostu turystow, ktorzy chca w klasztornych murach odpoczac od zgielku turystycznych miast. My nalezelismy do tej ostatniej grupy. :) Za pomoc w codziennych zajeciach i darowizne mozna tam przenocowac i wziac udzial w medytacjach i modlitwie.
Z Deir Mar Musa pojechalismy do Tartus, jednego z portow syryjskich, gdzie powloczylismy sie po starym miescie i na nadbrzezu. Kierowcy stopa, ktorzy nas tam podwozili okolo 150 km, nie tylko nie chcieli wziac pieniedzy, ale i zaprosili nas na kawe i owoce, a potem zapraszali takze na nocleg do siebie w Latakii… Ale wysiedlismy w Tartus, nieco – po raz kolejny – zaskoczeni zyczliwoscia Syryjczykow…
Z Tartus szybki przejazd do zamku Krak de Chevallier, jednego z najbardziej znanych zamkow w Syrii, po drodze kilka malych miasteczek, a stamtad juz do Hamy, gdzie pisze te relacje…
Wiecej moze po powrocie, bo Ola i Maciek juz przeskakuja z nogi na noge, czekajac na mnie. ;)