Wstępne planowanie i falstart
Miało być ciepło, miałyśmy odpocząć po ciężkim roku, spędzić miło czas i potańczyć salsę. Obok tego zobaczyć jedną z przepięknych wysp karaibskich, o której do tej pory wyłącznie czytałyśmy
Spotkałyśmy się we trójkę: ja, Domi i Paula pewnego wrześniowego popołudnia. Podjęłyśmy decyzję, że wyjeżdżamy wspólnie na wakacje. W zasadzie chodziło o zmianę środowiska i nie miałyśmy sprecyzowanych planów. Bardziej chodziło o wspólne spędzenie czasu i odpoczynek. Jak się za chwilę okazało, miałyśmy bardzo podobne oczekiwania odnosnie miejsca, które chcemy odwiedzić. Zamierzałyśmy w końcu polecieć na Kubę! Wspominałyśmy o niej nieśmiało na kursach salsy, marzylyśmy i zdecydwoanie wybrałysmy ja jako naszą urlopową destynację. Plan w skrócie był taki: po wylądowaniu w Holguin chciałyśmy udać się w kierunku Santiago de Cuba, następnie do Trynidadu, by byczyć się na plaży Ancon i do Hawany. Stamtąd jak warunki pozwolą pojechać w kierunku Vinales. Plan był dość elastyczny. Na miejscu miałyśmy ocenić zniszczenia po huraganie i zaplanować konkretniej zwiedzanie.
Myślę, że żadna z nas nie spodziewała się aż takiej wyprawy w przeszłość, którą możemy znać. Znać aż tak dobrze.
Jednak zanim udało się wylecieć…
Wylot miał być z Katowic w piątek. Korzystając z gościnności Pauli mamy i chęci Łukasza, miałyśmy wygodnie , samochodem udać się do tychże. O jakie było moje zdziwienie i szok, kiedy w nocy 23 X około godziny 2:00 w nocy dostałam sms?a z informacją, że Łukasz i Paula spóźnią się, bo mają kontrolę drogową. Usiadłam na łóżku i nie na żarty zaczęłam się zastanawiać jaki mamy dzień tygodnia: czwartek czy piątek? Przypomnę, że wylot miał być w piątek rano.:) W końcu wybudzona ze snu nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego jada po mnie dzień wcześniej?
Dzwonię więc do Łukasza i pytam: ,,O co chodzi?? Uświadomiłam go, że miałyśmy wylecieć w piątek. Dopiero jego spazmatyczny śmiech w słuchawce powiedział mi jedno: Paula tak mocno chciała tych wakacji, że była w stanie wylecieć nawet dzień wcześniej.
To był najciekawszy i najśmieszniejszy start jaki kiedykolwiek do tej pory miałam, w związku ze zbliżającą się podróżą.
A dlaczego Kuba?
Otóż moja przyjaźń z Paulą zaczęła się od kursu salsy i zawsze kiedy tańczyłyśmy cubanę marzyłyśmy, żeby tak raz spróbować jej właśnie na Kubie. Kiedyś namówiłyśmy Domi na kurs, a pomysł wyjazdu zrodził się nam w momencie planowania wspólnych wakacji. A zdając sobie sprawę z faktu, że zmiany na Kubie są dość głębokie i nieuniknione i niedługo może zostać drugim Miami, postanowiłyśmy nie czekać za długo. Postanowiłyśmy odwiedzić ten kraj właśnie wtedy, kiedy w Polsce było zimno, ciemno i deszczowo.:)