Plaży to raczej nie będzie
I to nawet nie ze względu na pogodę tej plaży nie będzie. Jeszcze wczoraj – przed tym, jak zaczęliśmy omawiać konkretny plan podróży; zanim porównaliśmy z Ewą swoje notatki; dopóki nie zacząłem liczyć konkretnych odległości na mapie – jeszcze wczoraj myślałem, że jedziemy wypoczywać. Teraz wygląda na to, że jednak będzie mocno intensywnie. I chyba w sumie dobrze.
Na świąteczne wakacje przeznaczyliśmy sobie między 12 a 16 dni. Ot, uroki biletu lotniczego z otwartą data powrotu. :) I o ile, kraj duży nie jest; o ile część naszych pomysłów na zwiedzanie się pokrywa; o ile nie znam nikogo, kto po Tunezji podróżowałby dłużej niż tydzień – o tyle nasz plan wygląda na dość napięty.
Najpierw – klasycznie – stolica. W Tunisie, poza zabytkową medyną, Ville Nouvelle, muzeum narodowym z kolekcją rzymskich mozaik, warto odwiedzić hammamy. Ze stolicy w ciągu jednego dnia można dotrzeć do ruin Kartaginy, jak również do Sidi Bou Said, biało-niebieskiego miasteczka położonego nad zatoką Zatoką Tuniską.
I tu zaczynają się pierwsze rozbieżności: Ewa chce odwiedzić Park Narodowy Ichkeul na północy, ja pojechałbym od razu na południe, na Saharę, w miejsca związane z “Gwiezdnymi wojnami”. Ale chyba się przekonam, bo ów park narodowy wygląda dość atrakcyjnie, z niebiesko-zielonym jeziorem Ichkeul (może będzie lepiej widoczne, niż Kelimutu…) i Jebel Ichkeul, która to góra nazywana jest śródziemnomorską wersją australijskiego Uluru.
Dougga to najbardziej zachwycające rzymskie miasto w Tunezji. Zatrzymamy się tam w drodze z Ichkeul do Le Kef, miasta z multikulturową historią i równocześnie punktu wypadowego do Jughurta’s Table, naturalnej fortecy nazwanej na cześć króla Numibii walczącego – z sukcesami zresztą – przeciwko okupacji rzymskiej w II wieku p.n.e.
Przez pełną zachowanych w doskonałym stanie rzymskich świątyń Sbeitlę (Sufetulę) i węzeł komunikacyjny Gafsa dostaniemy się na południe, w okolice Sahary. Najpierw czekają nas oazy górskie Chebikia i Tamerza, z okolicznymi wodospadami, w tym Grande Cascade. Zobaczymy też imponująco głęboki wąwóz położony pomiędzy oazą Tamerza a Midès.
Na naszej drodze na południe znajduje się Chott el-Gharsa z filmową lokacją domu wujka Luke’a Skywalkera, Owena Larsa. Wreszcie trafimy Tozeur, słynącego podobno ze swojego gaju palmowego, nad którym góruje stare miasto, ale dla mnie ważne jest to, że jest to jedno z najistotniejszych miejsc, gdzie George Lucas kręcił “Gwiezdne wojny”. Nasza dalsza droga wiedzie wzdłuż słonego, wyschniętego jeziora Chott el-Jerid do oazy Nefta, blisko granicy z Algierią.
Drogą przez środek jeziora udamy się do Douz i wioski Matmata, w której znajdują się tradycyjne, wykute w skałach domy Berberów. Tu znajduje się kamienne miasto troglodytów. W wiosce i okolicy kręcono sceny do filmu… nie zgadniecie… “Gwiezdne wojny”. Wystrój jednego z hoteli, Sidi Driss, przypomina wnętrza wspomnianego domu, w którym mieszkał Luke Skywalker. Nic mnie nie powstrzyma przed tym, żeby zostać tam na noc. :)
Ale to jeszcze nie koniec. Kolejna wioska, jeszcze dalej na południe, to Tataouine (zwane również… Tatoouine), słynne ze swoich okolicznych ksarów, ufortyfikowanych, pustynnych osad oraz spichlerzy z XV wieku, służących jako plener do jednego filmów wiadomego cyklu. :)
Jeśli starczy czasu i sił, może uda nam się odwiedzić Ksar Ghilane, gdzie znajdują się gorące źródła na pustyni. Byłaby to taka sympatyczna powtórka z pobytu w Bir al-Gebel.
Połowa za nami. Teraz, wschodnim skrajem Tunezji, wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego, wracamy w kierunku Tunisu, przez Gabès – miasto z unikalną na skalę światową kombinacją gór, morza, oazy i pustyni – oraz drugie co do wielkości w kraju portowe miasto Sfax. Następnym punktem na trasie jest Kairouan, święte i czwarte pod względem rangi – po Mekce, Medynie i Jerozolimie – miasto islamu . Oczywiście, Wielki Meczet w Kairouanie to cel pielgrzymek muzułmanów z całego świata. Poza tym miasto jest słynne z wytwórni dywanów. Na pewno jakąś zwiedzimy. Przywieźć komuś latający chodniczek? :)
Dalej nasza trasa wiedzie do El-Jem, niewielkiego miasta, które słynie z ogromnego rzymskiego koloseum będącego jednym z najznakomitszych zabytków rzymskich w Afryce. Bardziej na północ, na wybrzeżu, znajdują się Monastyr i Sousse, które zachwycają starym medinami, pełnymi urokliwych, wąskich uliczek i zabytkowymi souqami. W okolicy będziemy mieli okazję zobaczyć podobno najpiękniejszy port jachtowy basenu Morza Śródziemnego, El Kantaoui. W Monastyrze znajduje się mauzoleum najważniejszej postaci w dziejach Tunezji – Habiba Burgiby, pierwszego prezydenta niepodległego państwa. Medyna w Sousse zabytkowy zespół łączący w sobie resztki budowli fenickich, rzymskich, bizantyjskich oraz budowle islamu.
Dalej na północ, na samym szczycie Cap Bon, czyli tam, gdzie te wszystkie resorty all inclusive, z Hammametem włącznie, znajduje Kerkouane, punickie miasto. Możliwe, że i tam dotrzemy.
To chyba tyle. Ciągle mamy te pięć dni, żeby zrewidować plan, a w razie potrzeby – zmodyfikować: coś do niego dopisać, coś wyrzucić. Z drugiej strony, jeszcze żaden nasz plan nie przetrwał konfrontacji z rzeczywistością: albo czegoś nie zrobiliśmy, albo zrobiliśmy coś ponad ów plan.
czwartek, 20. grudnia 2012
Bardzo fajna stronka.Interesujący artykuł. Pozdrawiam i oby tak dalej.
poniedziałek, 31. grudnia 2012
Fajny wpis. ;)