Istna szokowirówka :)

Tunezja przywitała nas tęczą, gigantyczną promocją cenową i – nadal zresztą rosnącym – szokiem kulturowym. Ale po kolei.

Kiedy schodziliś do lądowania na lotnisku Carthage w Tunisie, padał delikatny, ciepły deszcz. W połączeniu z pięknym słońcem, Tunezja przywitała nas tęczą. Moja pierwsza myśl: o, Ruch Palikota tutaj też eksportuje swój światopogląd. A skąd mi się wzięła ta myśl? Ano, w zeszłym roku na Święta i Sylwestra w Izraelu lecieliśmy przecież z posłem Biedroniem. I to jam Ci to, nie chwaląc się, rozpoznał go był w kolejce do odprawy paszportowej na lotnisku Ben Guriona. Nie, nie wziąłem autografu. Ale tak mi się teraz jakoś skojarzyła sytuacja sprzed roku… :)

Przyczynkiem do szoku kulturowego było wydarzenie w trakcie przejazdu z lotniska do centrum stolicy. Otóż wypłaciłem z bankomatu pieniądze, ale najniższym nominałem, który dostałem było 10 TND (ok. 20 PLN). Niestety, w związku z tym, że jeden dinar dzieli się na 1000 millimes, a oni ciągle używają tych tysięcznych części*), Pan w autobusie nie miał wydać z tej “dychy”, kiedy przyszło do płacenia za bilety (jakieś 470 millimes od osoby). W końcu machną ręką i mieliśmy przejazd gratis. Cholera, w Maroku za plecak kazali czasem płacić jak za osobę, a w Egipcie to standardowo turystom liczyli podwójną stawkę za przejazd! A już usankcjonowanym zwyczajem – i to wszędzie, od Meksyku, przez Afrykę, Bliski Wschód i Indie aż po Azję Południowo-Wschodnią – jest zdzieranie jak największej kasy z obcokrajowców za trasport z lotniska do miasta. Nawet w Balicach czy innych Pyrzowicach tak to działa. Tymczasem w Tunezji.. No, po prostu szok!

Zresztą jest mnóstwo czynników niespotykanych w odwiedzonyh do tej pory przez nas krajach arabskich, które tylko wzmacniają nasze zdziwienie. Są to stałe ceny produktów na souqach, zwykle ozdobnie wypisane flamastrem na tekturowych karteczkach umieszczonych w widocznym miejscu. Z jednej strony to dobrze, bo turyści płacą za pomarańcze czy inne banany tyle samo, co tubylcy. Z drugiej, brakuje mi tej gadki w a nie dałoby się co taniej, szefie? stylu. Nawet nie są zainteresowani negocjacjami… Szok!

Rzuca się w oczy i uszy całkowity brak nagabywania na souqach. Nikt nie zaczepia, nie oferuje zwiedzania lub sprzedaży traditional czy handmade wyrobów, które ewidentnie przyjechały z Chin. Poczułem się na tyle nieswojo, że sam zacząłem zagadywać sprzedawców… Szok!

Chaos panujący w komunikacji w krajach arabskich jest równie nieobecny jak zaczepki ze strony sprzedawców. Policja skuteczne kieruje ruchem, ludzie przechodzą ulice na pasach, każdy pojazd trzyma się swojego pasa ruchu, a i klaksony jakby rzadziej słychać. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że widać tu jakąś logiczną organizację**). Ot, choćby tę notatkę tworzę w autobusie, który – zgodnie z tym, co miał w rozkładzie – odjechał z Garè Routierè du Nord w kierunku Le Kef dokładnie o 10:00… Szok!

I wreszcie ten islam. Tak, jak pisałem wcześniej, tunezyjskie podejście do religii jest nieortodoksyjne. I to widać. Kobiety ubierają się raczej w europejskim stylu. Tylko te starsze noszą chusty na głowach. Natomiast z zakrytą twarzą nie widziałem żadnej (na ulicach Damaszku, Ammanu, Rabatu czy nawet Bejrutu to widok powszedni). Ale o tych sprawach więcej napisze Ewa. Widziałem, jak się przygotowywała… Szok! :)

__
*) Tu pytanie do księgowych: czy to, że ich waluta dzieli się na tysięczne, a nie na setne części, jak w przypadku ogromnej większości ludzkości, ma jakiś realny wpływ na gospodarkę kraju?

**) Dwa słowa, których nigdy nie użyłbym w jednym zdaniu z wyrażeniem “komunikacja w krajach arabskich”.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

  1. Największym szokiem z wymienionych by dla mnie było zachowanie się kierowców i pieszych jak piszesz. W Polsce niestety na drodze ludzie zachowują się całkiem inaczej.

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź