Marokańskie opowieści (część druga)

Podróż jest jak gra. Zawsze towarzyszy jej korzyść albo strata, i to zwykle z nieoczekiwanej strony. Zapraszam na drugą część historii z marokańskiej wyprawy. Dziś będzie, jak mawiają Rosjanie, i straszno, i śmieszno.

Remember me from yesterday, friend?
Tymi słowy zaczepił mnie późnym woeczorem na medinie jakiś młody Arab. Ciężko byłoby mi go pamiętać, bo w Chefchaouen byłem od całych dwóch godzin. Jednak gość próbował po prostu wcisnąć mi haszysz. Ot, produkt regionalny w górach Rif. Podobnie zresztą jak kif. I tyle. Można tu jeszcze tylko żyć z turystyki. Pomyślałem więc, że udzielę drobnego wsparcia dla lokalnego przemysłu i o ile na haszysz nie mam ochoty, o tyle nabędę drogą kupna trochę kifu. Na drugi dzień zorientowałem się, że przepłaciłem co najmniej pięciokrotnie za coś, co ostatecznie jest chyba mocno średniej jakości mieszanką tymianku i majeranku… Ale warto było! Choćby dla tej całej otoczki spod znaku “płaszcza i szpady”, łącznie z nerwowym rozglądaniem się sprzedawcy, czy ktoś nas nie obserwuje; kluczeniem po zaułkach i chowaniem się w cieniu murów mediny na czas transakcji; wreszcie emocjami długich negocjacji – bo może i przepłaciłem, ale zbiłem przecież cenę wyjściową o 75%!
Poza tym po mieście chyba rozeszła się wieść, że ktoś jednak kupuje ten tymianek z majerankiem, bo nawet pod meczetem spotkałem arabskich chłopaków, składających mi oferty z cyklu “nie znajdziesz lepszego stuffu”. :) Najśmieszniejsze jest to, że będąc dziś w górach, w okolicach wioski Kalaa, trafiłiliśmy na wielkie pole uprawne kifu. Gdybym chciał, mógłbym sobie tego “stuffu” po prostu narwać. Jak koperku w przydomowym ogródku… :)
Podobno policja robi co jakiś czas naloty w górach i pali całe plantacje kifu. Ale to taka syzyfowa robota. Za szybko to zielsko odrasta. :)

Lambina
Powróciła. I to w jakim stylu! Tajin z mięsem z owcy jest warunkiem koniecznym (i wystarczającym) mojego obiadu.

Jak w “Casablance”
Na lotnisku w Casablance poznaliśmy przesympatyczną parę Słoweńców. Dojechaliśmy wspólnie jedną taksówką do mediny, mieliśmy wybrane hotele ba tej samej ulicy. Na drugi dzień spotkaliśmy się na kawę i mint tea. Porozmawialiśmy o podróżach. Też niedawno byli w Meksyku. Nakręcili mnie na Egipt. Chętnie wybrałbym się do Lublany; oni na pewno mają zaproszenie do Krakowa. Jak to powiedział komisarz policji do Ricka w ostatniej scenie “Casablanki”: this is the beginning of a beautiful friendship. :)

Ofiara losu…
W Rifie regularnie przegrywam walkę z grawitacją, i to pomimo faktu, że mam oręż w postaci kijków trekkingowych. Ewa twierdzi, że to “zasługa” moich nowych, nierozchodzonych, śliskich butów. Ale ja wiem swoje: ta podła, afrykańska ziemia rzuca się na mnie znienacka co rusz! Co ja jej zrobiłem?

Militarne rozrywki
Na targu w Rabacie trafił nam się prawdziwy, wielki granat. Ewa zajęła się nim w autobusie do Chefchaouen, dłubiąc przy nim scyzorykiem. Arabowie dziwnie patrzyli, ale nikt nic nie mówił. Potem ja zacząłem go rozbrajać. Wybuchnął mi w rękach. Czerwona, lepka ciecz była wszędzie…
Ale i tak był pyszny.
Dziś kupiliśmy kolejny.

Dzwoń na 112!
Huknęło. Nasz autobus do Fezu zaczął zjeżdżać na prawo, w kierunku barierki. Za nią była już przepaść. W dole – rzeka. Złapaliśmy gumę. Autobus wyhamował. Zjechaliśmy na pobocze. Ludzie wysypali się z pojazdu. Chwilę później minęła nas, stojących w słońcu przy drodze, poznana dzień wcześniej parka Polaków, przemierzających Maroko na rowerach. Zobaczyli nas, zawrócili. W trakcie rozmowy o tym, dlaczego tak stoimy, usłyszałem:
– Nie chcę Wam nic mówić, ale czytałem, że w Maroku jest najwięcej wypadków drogowych na świecie.
– Dobrze, że nas nie denerwujesz.
– Nie powiedziałem, że śmiertelnych…
– Ufff!
– …bo tego już nie doczytałem.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź