Wyjeżdżamy!
Odliczanie zakończone. Zwijamy się do Birmy na cały miesiąc. Aż trochę szkoda, bo jesień tego roku taka piękna… Bieszczady będą już zasypane, kiedy wrócimy.
O dziwo, najbardziej chyba cieszę się, że odwiedzę Hong Kong (wreszcie!) oraz (ponownie) Bangkok. Jako, że w Bangkoku będę za mniej, niż 24h, już nawet przygotowałem sobie listę rzeczy do zrobienia w Bangkoku. Owa lista wygląda następująco:
– zaliczyć tajski masaż, póki się nie spalę na słońcu
– zjeść kolację w Vertigo (wziąłem nawet porządne ciuchy!)
– obejrzeć Muay Thai na Ratchadamnoen Stadium
– zrobić sobie zapas M-250 (tego tajskiego Red Bulla) na rok
– najeść się Tom Yum i Pad Thai na co najmniej rok
– zjeść smażoną tarantulę albo przynajmniej karalucha z rożna
– odwiedzić pływający targ
Bo jaka jest szansa, że będę w Bangkoku po raz trzeci?
A mam na to wszystko jedną noc…
A więc poniżej coś, co już się na tym blogu chyba pojawiło. Ale dziś pasuje bardziej, niż idealnie. :)
Lista, czego w Bangkoku nie robić, obejmuje jedną pozycję:
– nie pić ryżowej whisky z Rosjanami (ani z kimkolwiek innym)
No, to w drogę! :)
wtorek, 5. listopada 2013
no to teraz już wiem, po co był ten rebooking:)
mam nadzieję, że wszystkie pozycje na liście odhaczone:)
pozdrawiam