Wyjeżdżamy!

Odliczanie zakończone. Zwijamy się do Birmy na cały miesiąc. Aż trochę szkoda, bo jesień tego roku taka piękna… Bieszczady będą już zasypane, kiedy wrócimy.

O dziwo, najbardziej chyba cieszę się, że odwiedzę Hong Kong (wreszcie!) oraz (ponownie) Bangkok. Jako, że w Bangkoku będę za mniej, niż 24h, już nawet przygotowałem sobie listę rzeczy do zrobienia w Bangkoku. Owa lista wygląda następująco:
– zaliczyć tajski masaż, póki się nie spalę na słońcu
– zjeść kolację w Vertigo (wziąłem nawet porządne ciuchy!)
– obejrzeć Muay Thai na Ratchadamnoen Stadium
– zrobić sobie zapas M-250 (tego tajskiego Red Bulla) na rok
– najeść się Tom Yum i Pad Thai na co najmniej rok
– zjeść smażoną tarantulę albo przynajmniej karalucha z rożna
– odwiedzić pływający targ

Bo jaka jest szansa, że będę w Bangkoku po raz trzeci?
A mam na to wszystko jedną noc…
A więc poniżej coś, co już się na tym blogu chyba pojawiło. Ale dziś pasuje bardziej, niż idealnie. :)

Lista, czego w Bangkoku nie robić, obejmuje jedną pozycję:
nie pić ryżowej whisky z Rosjanami (ani z kimkolwiek innym)

No, to w drogę! :)

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

  1. no to teraz już wiem, po co był ten rebooking:)
    mam nadzieję, że wszystkie pozycje na liście odhaczone:)
    pozdrawiam

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź