Sierotka Ewa ;)
Wiecie jakie to uczucie bedac za granica zgubic dokumenty czyli: paszport, bilet lotniczy, wszystkie karty kredytowe i prawo jazdy? Ja wiem! Dzis sie przekonalam jak jestem roztrzepana i musze przyznac racje mojemu sp. tacie.
Wczoraj przekraczalismy granice z Malezja, van, 9 osob i ja z aparatem i dokumentami w reku. Przekroczylam granice z dokumentami , ale niestety nie sprawdzilam czy je mam kiedy Tomek zwrocil mi na to uwage. :/ Dzis rano okazalo sie, ze dokumentow nie bylo tam, gdzie sie ich spodziewalam. I tutaj pojawilo sie to uczucie i swiadomosc, ze czeka nas wyprawa bezposrednio do Kuala Lumpur, zebym mogla w ogole gdzies sie ruszyc. Czarny scenariusz napisal sie szybko: nie zobaczymy wszystkiego co bylo jeszcze w planach i dodatkowo zaplace za droge powrotna, ze o wyrabianiu nowych dokumentow w Polsce nie wspomne. I ja moglam sie tak pograzac, ale trzeba bylo szybko dzialac. Tomek zatem zbiegl poszukac kontaktu do agencji, u ktorej wykupilismy droge z Hat Yai w Tajlandii na Penang w Malezji. Wrocil po kilku minutach z usmiechem na twarzy, ze moje dokumenty w calosci trafily do jednego z hosteli. Musze tylko osobisce je odebrac. Okazalo sie, ze wypadly mi w busie i kierowca zostawil je w najblizszym guest house’ie. Koniec koncow dokumenty dostalam z powrotem i ulga jakiej wtedy doznalam trwala jeszcze z pol dnia.
Radosc wielka, bo dzieki temu moglam nacieszyc sie widokami jakie mielismy po drodze z Penang do Cameron Highlands. Tutaj obecnie stacjonujemy: chlodniej (jupi!), gory i brak klimy w pokoju, ale przemyslany. Jest tu zwyczajnie, jak to w gorach – zimno:) Podjedlismy thali i dhalem – indyjska kuchnia w malezyjskiej wiosce niczym nie odbiegajaca od tego co zastalam kiedys w Delhi. Domi bedzie pamietac.
Jutro chcemy explorowac okolice: najwyzszy tutejszy szczyt (ok 2000m), planatacje oraz fabryke herbaty i plantacje truskawek!, kawalek dzungli oraz hodowle motyli. Minusem tej calej wyprawy jest to, ze trzeba wstac na 8:45 – moze byc ciezko. W koncu jestesmy na wakacjach!;)