Kairuan – święte miasto numer cztery
Nie wiem, na ile popularne jest to miasto wśród osób zwiedzających Tunezję? Nie wiem też, kto z Was kojarzy w ogóle takie miejsce? Nie wiem, czy spotkaliście się gdziekolwiek z informacjami dotyczącymi tego miasta? Wiem jedno, że ja dowiedziałam się o nim tuż przed wyjazdem i wiedziałam, że na pewno chcę je zobaczyć.
Kairouan, miasto położone na południe od Tunisu i na zachód od Susy, jest nazywane czwartym świętym miastem świata muzułmańskiego ( obok Mekki, Medyny i Jerozolimy). Głównie z powodu Wielkiego Meczetu, który jest najstarszym w Afryce Północnej. Położony z dala od resortów, tłumów turystów daje chwilę wytchnienia i spokoju. Nie znaczy to jednak, że miasto jest puste. Teraz może nie jest aż tak popularne jak kiedyś. Pamiętać należy, że za dawnych czasów tętniło życiem. Gościło rzesze podróżnych: pielgrzymów, handlowców czy ciekawych świata turystów, którzy przyjeżdżali tutaj na jeden dzień.
Nazwę kairuwân tłumaczy się jako obóz wojskowy i przez moment miasto miało funkcję obronną. Przecinały się tutaj szlaki karawan, więc trzeba było pilnować porządku i chronić handlarzy przed napadami zbirów. Historia miasta nie zapada jakoś szczególnie w pamięci. Rozkwitło pod panowaniem Aghlabidów, a następne dynastie, raptem dwie, doprowadziły je do upadku. Jedynym co ocalało dość mocno do dzisiejszych czasów to religijne zaplecze i fakt, ze miasto stało się ośrodkiem gospodarczym. Wszak to tutaj królują tkalnie dywanów, a przemysł tekstylny mocno się rozwija. Tak sobie teraz uświadomiłam, że jedną z bajek, które pamiętam z dzieciństwa, jest ta o Sindbadzie Żeglarzu. I choć był on Persem, to tak zapadł mi w pamięci, że jestem w stanie uznać za fakt, że swoje przygody miał też w Tunezji! A kto wie, czy stąd właśnie nie odleciał na dywanie?
Co mnie w tym mieście urzekło to spokój wieczoru i szum poranka. To jest naprawdę niesamowite doświadczenie wejść do medyny późnym wieczorem, kiedy wszystkie stragany, sklepiki i restauracje są zamknięte i jest tam cisza i spokój. Niesamowitość drugiego dnia polega na tym, że kiedy wchodzimy w labirynt tych samych uliczek i zakrętów, to bardzo szybko się gubimy i nie jesteśmy już w stanie tak szybko odnaleźć drogę powrotną. Z drugiej strony kto by jej szukał, kiedy zagubić się w takim starym mieście i odkrywać uroki jego zakamarków, to sama przyjemność i przygoda. Odnajdywać meczety w wąskich uliczkach, wstępować do sklepików, tkalni i obserwować mężczyzn przy pracy (bezcenny widok!:)).
Nie będę się tutaj rozpisywać o zabytkach, bo o tym poczytać można w przewodniku. Chce natomiast zwrócić Wasza uwagę na dwa miejsca z tych przewodnikowych pozycji, które na mnie zrobiły wrażenie: Wielki Meczet zwany również Meczetem Sidi Okba (od imienia fundatora i założyciela miasta) i baseny Aghlabidów. Meczet jest naprawdę spory*, ale nie tylko to mnie tak zachwyciło. Jest to pierwszy z tych budynków sakralnych, który mogłam obejrzeć z góry. Jest wielki, ale prosty. I w tą prostotą robi wrażenie! Zobaczcie poniżej! A wspomniane wyżej baseny, tak naprawdę są cysternami, czyli zbiornikami na wodę. Te natomiast niesamowicie wyglądają, a jednocześnie ówcześni inżynierowie ponoć nieźle to obmyślili. Oczywiście jak na tamte czasy (czyli IX wiek). Fakty są takie: woda docierała tutaj akweduktami ze wzgórz położonych 36 kilometrów za miastem najpierw do mniejszego basenu, a później do większego, który miał 5 metrów głębokości i 128metrów średnicy! My obejrzeliśmy je sobie z budynku małego biura, a później podeszliśmy bliżej, bo wtedy widać jak są ogromne.
Zresztą zobaczcie sami!
[Not a valid template]
A czy Wy, widzieliście kiedyś podobne cysterny, albo inne ciekawe zbiorniki na wodę?
—
* ten w Bejrucie był też spory, ale miał kopułę, a ten nie ma.:)
poniedziałek, 11. marca 2013
Będąc w Tunezji Kairuan. Meczet jest faktycznie duży i robi wrażenie. Szkoda tylko, że został zniszczony, a to co widzimy to “nowsza” wersja. Pewnie ta z 671 roku też była interesująca :)
Pozdrawiam