Już za miesiąc!
Od wyjazdu do Maroka nie upłynęło tak bardzo dużo czasu, zalegamy jeszcze z fotkami i slajdowiskiem, a mnie strasznie nosi, żeby znów gdzieś wybyć! No, i tak odliczam do kolejnego wyjazdu. Syria, Jordania i Liban. I to już za 29 dni!
Ten wyjazd jest dość szczególny.
Po pierwsze, jest czteroosobowy. Do tej pory na dłużej jeździłem zawsze parami, z Martą do Indii i Nepalu lub Ewą we wszystkie inne miejsca. :) Niby zdarzył się po drodze wypad na Chorwację czy w Bieszczady w większym, czteroosobowym gronie. Ale to był weekend, no, maksimum sześć dni. Teraz zapowiadają się trzy tygodnie w powiększonym gronie. Na pewno będzie ciekawie. ;)
Po drugie, i dla mnie, i dla Ewy to wyjazd po raz drugi w te same, w większości miejsca. Ciekawe, jak się sprawdzimy w roli “przewodników” dla Sylwii i Dawida. Ciekawe, ile jeszcze pamiętam z przebiegu tajemnych, pokręconych uliczek na souq‘u w Aleppo… Co więcej, wydaje mi się, że dla nich jest to pierwsza podróż trampingowa – z całym jej urokiem podróżowania komunikacją dla localesów, kombinowania noclegów w każdym nowym mieście i liczenia tylko na zawartość swojego plecaka. :)
Po trzecie, może najważniejsze, wyjazd może być historyczny, zważywszy na to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie. Takie domino, które zaczęło się w Tunezji, przeszło przez Egipt i obecnie dotarło do Jemenu, Libii i Bahrajnu. Czy w ciągu miesiąca przetoczy się przez Syrię, Jordanię i Liban? Podejrzewam, że tak. I… w sumie to też mnie trochę nakręca: uczestniczyć w historycznych przemianach, jakkolwiek by się one nie miały potoczyć… :)
Wyjazd sprawia też wrażenie dość dobrze zaplanowanego, jak chyba żaden do tej pory. I nawet budżet jest policzony co do przysłowiowej “stówki”! Tak, tak, ja wiem, że są Prawa Murphy’ego, w tym to konkretne, że żaden plan bitwy nie przetrwa kontaktu z wrogiem (notabene, Murphy ściągnął tę mądrość życiową od Carla von Clausewitza) – ale mimo wszystko postanowiliśmy się przygotować. Odbyły się już dwie narady sztabowe, zapowiada się co najmniej jeszcze jedna. A ja mam w tych skrupulatnych przygotowaniach swój własny cel.
Gdzieś usłyszałem, że każda podróż jest złudzeniem, każda opowieść o podróży – kłamstwem. To prawda. Każdy moment podróży filtrujesz przez własne wspomnienia. Czasem sam łapię się na tym, że mylą mi się dni, mieszają mi się osoby i nazwy. Im dłuższy czas upływa od podróży, tym bardziej wszystko zapada się w otchłań niepamięci. Opowieść nigdy nie brzmi dwa razy tak samo. Umykają jedne szczegóły, ich miejsce zajmują nowe. Faktycznie tak było ? Czy może ten fakt akurat wymyśliłem?
Dlatego ten powtórny wyjazd będę dokumentował tak, żeby nic nie mogło umknąć. Począwszy dokładnego od planu trasy, dzień po dniu!
czwartek, 17. lutego 2011
Czyli z dokumentacją wyjazdu będzie jak z księgowością? Żeby nuda nie wiało.:P Ja po cichu mam nadzieję, że się jednak ta sytuacja stanów wyjątkowych w tamtym rejonie ustabilizuje…A odnośnie utraty szczegółowych wspomnień, cóż ja mam zdjęcia.:)A skoro mamy już kanał głosowy to postaramy się też przywieźć trochę dźwięków.